This page contains a Flash digital edition of a book.
Nałóg nałogowi nierówny...


to jednak, że prohibicja byłaby dobrym rozwiązaniem. Używka ta jest bardzo mocno zakorzeniona kulturowo. Prohi- bicja wyeliminuje legalną podaż, ale nie zlikwiduje olbrzymiego popytu na alko- hol, który będzie zaspokajany w drodze nielegalnej, przez produkcję własną lub światek przestępczy. Może się wówczas okazać, że negatywne efekty zewnętrz- ne prohibicji są większe niż negatywne efekty zewnętrzne dostępności alkoholu. To bardzo ważny aspekt w analizie legal- ności używki i państwo powinno go brać pod uwagę. Warto zadać pytanie, jak w takiej holi-


stycznej analizie wypada legalny hazard? Posiada wiele cech wspólnych z używ- kami chemicznymi, ale też istnieje wie- le różnic. Niewątpliwie cechą wspólną są znaczące dochody, jakie ta aktywność przynosi budżetowi państwa. Podobnie jak w przypadku alkoholu, hazard moż- na uprawiać bez znaczącej szkody dla własnego zdrowia i domowego budżetu – tak dzieje się zresztą w przypadku zna- czącej większości hazardzistów. Hazard jest o tyle unikalną używką, że pozwala czasem „mieć ciastko i je zjeść” – mały od- setek graczy jest „wygranych” – przyjem- ność gry nie tylko nic ich nie kosztuje, ale wręcz łączy się z zarobieniem paru zło- tych. Istnieje też elitarna grupa zawodo- wych hazardzistów, którzy dzięki swoim umiejętnościom wygrywają regularnie – to zupełny ewenement w segmencie używek, nie mający swojego odpowied- nika nigdzie indziej. Uzależnieni hazardziści szkodzą sobie


i innym, podobnie jak uzależnieni od al- koholu. Szkody te mają głównie wymiar finansowy, choć w przeciwieństwie do al- koholu wiążą się raczej z transferem ka- pitału (od rodziny do hazardzisty, od ha- zardzisty do domu gry, czasem też do lichwiarza) niż z efektem stricte destruk- cyjnym w rodzaju: wypadek samocho- dowy po pijanemu. Część ekonomistów ze szkoły liberalnej uważa, że taki trans- fer kapitału w ogóle nie jest „społecznym kosztem” i nie powinien być kwalifikowa- ny jako negatywny efekt nałogu. Słabo znanym w szerszych kręgach,


a bardzo intrygującym aspektem hazar- du jest to, że ta forma ludzkiej namiętno- ści ma bardzo chlubną kartę w rozwoju… nauki. To gry losowe zainicjowały bada- nia nad fundamentami rachunku praw- dopodobieństwa, które przekształciły się potem w rozwój teorii ryzyka i dały pod- stawy współczesnym finansom. Nawet


2010/6 (99) grudzień Producent kiosków internetowych www.automaty-obudowy.pl


teraz niektóre formy hazardu, zwłaszcza zakłady wzajemne, stanowią pole analiz dla ekonomistów badających ważne za- gadnienie tzw. efektywności informacyj- nej rynków. Na koniec warto rozważyć w tym pa-


radygmacie dwa nałogi, o których nie- dawno się zrobiło głośno. Dopalacze – przez ich delegalizację, i marihuanę – przez oddolną inicjatywę jej legalizacji. Dopalacze były przykładem luki w prawie – sprzedawano substancję psychoaktyw- ną oznaczając ją jako „nie do konsumpcji”. Używki te nie miały żadnego zakorzenie- nia w systemie kulturowym, miały silne negatywne skutki uboczne, które doty- kały przede wszystkim osób młodych.


przed nim samym, to bardzo wątpliwa strategia


„ Ochrona obywatela


Decyzja o walce z nimi wydaje się zatem słuszna, był to bowiem nałóg bez jakiej- kolwiek wartości dodanej dla społeczeń- stwa (jeśli pominiemy cyniczne rozważa- nia o ofiarach dopalaczy jako osobnikach eliminowanych przez „dobór naturalny”) i szkodliwy dla wszystkich konsumentów. Dużo ciekawiej sprawa wygląda z ma-


rihuaną. Jeśli wierzyć badaniom, używka ta nie jest szczególnie szkodliwa dla zdro- wia. Jest dość popularna i ma pewne zako- rzenienie w kulturze, co czyni walkę z nią dość kosztowną. Czemu zatem nie trak- tować jej na podobieństwo papierosów? Spotkałem się z argumentem, że państwu nie opłaca się legalizować marihuany, bo nie jest w stanie na niej zarobić – używ- kę tę zbyt łatwo produkować metodami chałupniczymi. A używki, z których wła- dza nie czerpie korzyści, są dla niej niecie- kawe podwójnie – stanowią pewny koszt społeczny i jednocześnie konkurencję dla używek, na których budżet zarabia. Po- stawę władzy, która zakazuje czegoś mar- ginalnie szkodliwego głównie dlatego, że nie potrafi na tym zarobić, można nazwać okrutnie cyniczną, ale z drugiej strony trudno odmówić jej jakiejś makiawelicz- nej racjonalności.


Proste kryterium Decyzja władz, czy zalegalizować/


delegalizować jakąś używkę wymaga uwzględnienia szeregu kryteriów i wykra- cza poza prostą analizę jej potencjalnej szkodliwości dla zdrowia. Niewątpliwie


cent whisky sięga po kieliszek szlachet- nego trunku – wręcz przeciwnie, dziwne byłoby, gdyby był abstynentem. W Sta- nach Zjednoczonych pracownicy kasyn chętnie grają w sąsiednich podmiotach (we własnych nie mogą, ze względu na ryzyko oszustw, chyba, że jako tzw. shills – grający na koszt kasyna, by rozkręcić grę i zachęcić innych do udziału). Zresztą za- wód krupiera jest tam dobrze płatny i nie podlega obecnie żadnej „stygmatyzacji”. Wielokrotnie widywałem też naukowców badających zagadnienia związane z ha- zardem, którzy chętnie pogrywali w ka- synie dla rozrywki. Kryterium „sprzedajesz – używasz”


może nie jest doskonałe, ale daje proste i dość obiektywne narzędzie do oceny szkodliwości różnych nałogów. Wywo- dzi się ono z dobrych tradycji odpowie- dzialnego biznesu – kiedyś osoby odpo- wiedzialne za budowę mostu stały pod jego przęsłem, gdy przechodził on pró- bę obciążeniową, teraz wolą bronić fu- szerki wysyłając armię prawników. Gdy- by aparat państwowy stosował zasadę „sprzedajesz – używasz” podczas podzia- łu używek na zakazane i dopuszczalne, mogłoby dojść na rynku do paru cieka- wych przetasowań. Niemniej, jak wcze- śniej wspomniałem, dla władzy podsta- wowym kryterium była jeszcze niedawno budżetowa kasa. Teraz zastępuje je stop- niowo specyficzna polityczna popraw- ność, co jest dowodem, że państwo opie- kuńcze powoli zjada własny ogon.


19


faktem jest, że są używki lepsze i gorsze, w miarę bezpieczne i bardzo groźne. Za- miast zagłębiać się w skomplikowane analizy, istnieje dość proste kryterium po- mocnicze, które podpowiada, czy używka powinna być społecznie dostępna. Kryte- rium tym jest stosunek do niej tych, któ- rzy ją wytwarzają lub dystrybuują. Bywa z tym bardzo różnie. Dealerzy narkotyko- wi z murzyńskich gangów, nawet jeśli nie boją się zapalić „trawki”, to zdecydowanie stronią od twardych narkotyków. Męż- czyzna, nazywany polskim „królem do- palaczy” nie tylko nie zażywał sprzeda- wanych substancji, ale wręcz z pogardą wypowiadał się o swoich klientach. Z dru- giej strony, nikogo nie dziwi, jeśli produ-


Page 1  |  Page 2  |  Page 3  |  Page 4  |  Page 5  |  Page 6  |  Page 7  |  Page 8  |  Page 9  |  Page 10  |  Page 11  |  Page 12  |  Page 13  |  Page 14  |  Page 15  |  Page 16  |  Page 17  |  Page 18  |  Page 19  |  Page 20  |  Page 21  |  Page 22  |  Page 23  |  Page 24  |  Page 25  |  Page 26  |  Page 27  |  Page 28  |  Page 29  |  Page 30  |  Page 31  |  Page 32  |  Page 33  |  Page 34  |  Page 35  |  Page 36  |  Page 37  |  Page 38  |  Page 39  |  Page 40  |  Page 41  |  Page 42  |  Page 43  |  Page 44  |  Page 45  |  Page 46  |  Page 47  |  Page 48  |  Page 49  |  Page 50  |  Page 51  |  Page 52  |  Page 53  |  Page 54  |  Page 55  |  Page 56  |  Page 57  |  Page 58  |  Page 59  |  Page 60  |  Page 61  |  Page 62  |  Page 63  |  Page 64  |  Page 65  |  Page 66  |  Page 67  |  Page 68  |  Page 69  |  Page 70  |  Page 71  |  Page 72  |  Page 73  |  Page 74  |  Page 75  |  Page 76  |  Page 77  |  Page 78  |  Page 79  |  Page 80  |  Page 81  |  Page 82  |  Page 83  |  Page 84  |  Page 85  |  Page 86  |  Page 87  |  Page 88  |  Page 89  |  Page 90  |  Page 91  |  Page 92  |  Page 93  |  Page 94  |  Page 95  |  Page 96  |  Page 97  |  Page 98  |  Page 99  |  Page 100  |  Page 101  |  Page 102  |  Page 103  |  Page 104  |  Page 105  |  Page 106  |  Page 107  |  Page 108  |  Page 109  |  Page 110  |  Page 111  |  Page 112  |  Page 113  |  Page 114  |  Page 115  |  Page 116