search.noResults

search.searching

dataCollection.invalidEmail
note.createNoteMessage

search.noResults

search.searching

orderForm.title

orderForm.productCode
orderForm.description
orderForm.quantity
orderForm.itemPrice
orderForm.price
orderForm.totalPrice
orderForm.deliveryDetails.billingAddress
orderForm.deliveryDetails.deliveryAddress
orderForm.noItems
zameldować. Uchodźcy, którzy trafiają do specjalnych ośrodków, mają większe możliwości zasięgnięcia informacji niż imigranci z państw Unii, dla których należy stworzyć takie miejsca.


Przez ostatnie 5 lat pracowała Pani w Pankow, które nie ma opinii dzielnicy problematycznej. Na ile nowa będzie dla Pani konfronta- cja z problemami integracyjnymi innych części miasta, jak np. Ne- ukölln?


Mam drzwi otwarte dla wszystkich


Maciej Wiśniewski rozmawia z Katarzyną Niewiedział – nową pełno- mocniczką Senatu Berlina ds. Integracji i Migracji.


Do tej pory pracowała Pani jako pełnomocniczka ds. Integracji w dzielnicy Pankow. Teraz będzie Pani odpowiadać za tę sferę w ca- łym Berlinie. Co przeważa: satysfakcja czy poczucie odpowiedzial- ności?


Trudno powiedzieć, co przeważa. Z jednej strony czuję potwierdzenie mojej pracy, z czego jestem bardzo dumna, ale oczywiście funkcja peł- nomocnika ds. integracji i migracji na cały Berlin to ogromne wyzwanie. Także ze względu na historię tego stanowiska, które powołane w Berlinie w latach 80. było pierwszą tego typu instytucją w całych Niemczech. Dla- tego jestem dumna, że mogę z tej pozycji przedstawiać moje pomysły na rozwój miasta.


Jednym z tych pomysłów jest wspieranie otwartości Berlina. Ale przecież stolica Niemiec już ma opinię bardzo otwartego i toleran- cyjnego miasta.


To prawda. Ale ta otwartość nie jest w każdej części miasta taka sama. Pewne tendencje występujące na całym świecie nie omijają też Berlina. Poza tym środowisko polityczne miasta wygląda zupełnie inaczej niż kil- ka lat temu. W Bundestagu zasiadają deputowani AfD, której pomysły polityczne nie mają nic wspólnego z otwartością. Ja również zauważam w mojej pracy, że w Berlinie pojawia się klimat, który zagraża tej otwarto- ści. Dlatego trzeba o nią walczyć.


W jaki sposób?


Po pierwsze, walcząc z uprzedzeniami wobec ludzi innych narodowości i kultur. Najważniejsze, żeby ludzie mieli możliwość kontaktu, żeby mogli ze sobą rozmawiać. Bezpośredni kontakt najszybciej obala stereotypy i pozwala przezwyciężyć uprzedzenia. Ten kontakt powinien następować w miejscach publicznych, jak biblioteki, centra dzielnicowe, czy siedziby organizacji imigrantów.


Ale chce Pani również bardziej otworzyć urzędy administracji pu- blicznej w Berlinie na osoby, które mają cudzoziemskie korzenie.


Uważam, że personel administracji nie odzwierciedla wielokulturowej społeczności Berlina. Chciałabym zmotywować ludzi, którzy już długo żyją w tym mieście lub tym kraju, ale nigdy nie pomyśleli, że można pra- cować w urzędach publicznych. A to przecież bardzo ważne instytucje, jak Jugendamt czy Sozialamt. W takich urzędach też chciałabym widzieć pracowników wielojęzycznych, mających wiedzę i otwartość na inne kul- tury. Bo takie instytucje jeszcze muszą się nauczyć, jak otworzyć swoje struktury na wielokulturowość w Niemczech.


Przez ostatnich kilka lat problem integracji dość automatycznie kojarzony był z napływem uchodźców. Tymczasem Pani zamierza zwrócić większą uwagę na integrację osób z innych krajów UE.


Tak, ponieważ liczba tych osób przybywających do Berlina i dynamika tej migracji jest bardzo duża. Ci ludzie nie potrzebują wizy, przyjeżdżają na mocy porozumień unijnych, więc my nie mamy z nimi praktycznie żadne- go kontaktu. Dlatego ważne jest, aby stworzyć miejsca, w których takich imigrantów można spotkać i już na starcie dobrze ich poinformować. Ta- kim miejscem może być ratusz lub urząd dzielnicowy, w którym trzeba się


Tu chciałabym rozgraniczyć problemy integracyjne od problemów so- cjalnych. Bo czasem to, co postrzegamy jako kłopot z integracją, za- leży w istocie od sytuacji socjalnej. Takie problemy mają ludzie słabo wykształceni, biedni, ludzie, którzy nie inwestują w swoje dzieci. Oni też oczywiście potrzebują wsparcia państwa, ale ich sytuacja nie musi być skutkiem ich pochodzenia. Takie problemy występują też w niemieckich rodzinach. Ja patrzę na tę sprawę z perspektywy kooperacyjnej. Mamy w Niemczech silne instytucje, które takimi tematami się zajmują. I moim zadaniem będzie zaproszenie ich przedstawicieli do tego, by usiąść przy stole i wspólnie poszukać rozwiązania takiego czy innego problemu. Weźmy przykład bezdomnych koczujących na dworcach czy w parkach. Ich problemu nie rozwiąże sam Ordnungsamt, nie rozwiąże sam So- zialamt, nie rozwiążą władze jednej dzielnicy i nie rozwiąże sam pełno- mocnik ds. integracji. Natomiast może się to udać, jeśli przedstawiciele wszystkich tych instytucji wypracują wspólną strategię.


Wśród bezdomnych na ulicach Berlina jest bardzo wielu Polaków. Ale poza tą grupą Polacy uchodzą za świetnie zintegrowanych imi- grantów.


Rzeczywiście jest taki obraz Polaka, który szybko się integruje. Ale moim zdaniem jest to obraz lekko zafałszowany. Ludzie nie zawsze chcą się przyznać, że mają problemy, wstydzą się tego, że nie mówią po niemiec- ku, nie zgłaszają się do poradni, siedzą w domu i sami próbują sobie pomóc. Dlatego bardzo ważne jest zaangażowanie w polskich organi- zacjach albo inicjatywach, choćby w mediach społecznościowych. Dzię- ki nim człowiek nie jest sam, zdobywa kontakty, które mogą mu pomóc przezwyciężyć trudności, a także zauważa, że podobne problemy mają inni – inni Polacy, ale też np. Hiszpanie, Grecy czy nawet Turcy. Chciała- bym prowadzić integrację przez partycypację, czyli zaprosić imigrantów do rozmowy o tym, jakie sprawy szczególnie ich interesują, gdzie chcie- liby działać, czy mają pomysły na projekty. Moje drzwi są otwarte dla wszystkich grup imigrantów, szczególnie dla tych dużych. A Polacy są w Berlinie jedną z największych.


Dziękuję za rozmowę Kochamy życie!


Monika Sędzierska zaprosiła do studia Jolantę Sierańską i Lucynę Ste- iner z polskiego Klubu Seniora w Berlinie.


Polski Klub Seniora w Berlinie działa już od 15 lat. Jak wyglądały początki?


JS: Zaczęłyśmy od rozdawania ulotek pod Bazyliką św. Jana na Südster- nie. W ten sposób dotarłyśmy do polskich seniorów z propozycją spotkań w Berlinie. Wcześniej nie było takiej grupy. I tak to się zaczęło. Pierwsze nasze spotkania odbywały się w Domu Polskim na Potsdamer Straße, poźniej w Polskiej Radzie Społecznej. Tam udało nam się nawiązać kon- takty i dzięki nim znaleźliśmy się w centrum spotkań Arbeiterwohlfahrt na Kreuzbergu.


LS: W AWO mamy dużą przestrzeń i dobrze wyposażoną kuchnię. Spo- tkania naszej grupy odbywają się nie tylko przy muzyce i tańcach, ale zawsze mamy coś dobrego do przekąszenia. Popijamy winko, słuchamy pięknej polskiej muzyki i tańczymy do upadłego. Jedynie z panami mamy problem, bo mamy ich dwóch albo dwóch i pół (śmiech). Jest bardzo sympatycznie. Trochę plotkujemy, opowiadamy o bieżących sprawach w Polsce. Korzystamy również z imprez organizowanych przez AWO. Spotykają się tu również inne grupy, m.in. hiszpańska, turecka i seniorzy z krajów byłej Jugosławii. Dzięki temu poznajemy inne kultury. Z AWO odwiedziliśmy już dużo muzeów w Berlinie. Uczestniczymy też np. w warsztatach szycia z filcu. Jest super. Jestem zachwycona AWO.


JS: Wprowadzamy życie do tego ośrodka. Nawiązałyśmy kontakty z po- dobnymi centrami Nachbarschaftshaus, gdzie również spotykają się se- niorzy. Bawimy się i nie mamy czasu na nudę. Nawet czasami musimy opuścić parę imprez. W Ratuszu Kreuzberg mówi się o nas oficjalnie: „ohne die polnische Gruppe geht das nicht”. Jesteśmy dumni z tego, bo rzeczywiście dużo „Schwungu” wnosimy do innych ośrodków.


Skąd w Paniach tyle wigoru? Jaka jest recepta, by w wieku 60+, 70+ być nadal tak aktywnym i żyć tak intensywnie?


LS: Powiem jednym zdaniem: Kocham życie! Cieszę się, kiedy rano wstanę i słońce świeci. Zawsze mam coś w planach. Spotykam się, wychodzę, umawiam z koleżankami. Trzeba kochać życie, wtedy bę- dzie dobrze.


Katarzyna Niewiedział - Joanna Szproch


JS: Obecnie przesunęła się granica seniora. My to dobrze pamiętamy, bo same nie jesteśy już 60+ (śmiech). Lubimy być aktywne, interesujemy się


KONTAKTY | 22 KONTAKTY |


Page 1  |  Page 2  |  Page 3  |  Page 4  |  Page 5  |  Page 6  |  Page 7  |  Page 8  |  Page 9  |  Page 10  |  Page 11  |  Page 12  |  Page 13  |  Page 14  |  Page 15  |  Page 16  |  Page 17  |  Page 18  |  Page 19  |  Page 20  |  Page 21  |  Page 22  |  Page 23  |  Page 24  |  Page 25  |  Page 26  |  Page 27  |  Page 28  |  Page 29  |  Page 30  |  Page 31  |  Page 32  |  Page 33  |  Page 34  |  Page 35  |  Page 36  |  Page 37  |  Page 38  |  Page 39  |  Page 40