search.noResults

search.searching

dataCollection.invalidEmail
note.createNoteMessage

search.noResults

search.searching

orderForm.title

orderForm.productCode
orderForm.description
orderForm.quantity
orderForm.itemPrice
orderForm.price
orderForm.totalPrice
orderForm.deliveryDetails.billingAddress
orderForm.deliveryDetails.deliveryAddress
orderForm.noItems
PROSTO Z UKOSA …DO PŁOTA JAKO I JA PODCHODZĘ…


Tuszę, iż większości czytelników znana jest genialna komedia „Sami swoi”. Zatem nie muszę wyjaśniać, o co w niej chodzi i kim są główni bohaterowie: Pawlak i Kargul.


Syndrom Kargula i Pawlaka, czyli sąsiedz- kiej niezgody, której właściwym powodem była błahostka, lecz której skutki już błahe nie są, ma się w polskim społeczeństwie znakomicie – co pewnie cieszy miłośni- ków specyficznie pojmowanej „tradycji”, zaś martwi tych, którzy chcieliby już trochę inaczej. Tym ostatnim spieszę donieść, że syndrom Kargula i Pawlaka ma się też zna- komicie w tym innym świecie, co oczywiście nie jest żadną pociechą, lecz jedynie kolej- nym dowodem na prawdziwość powiedze- nia: homo homini lupus est – czyli: człowiek człowiekowi wilkiem. Choć biorąc pod uwa- gę relacje wewnątrz wilczych stad i stad ludzkich, należałoby powiedzieć: Człowiek człowiekowi człowiekiem; bo wmieszanie tutaj wilka jest dla niego bardzo, ale to bar- dzo krzywdzące. W każdym razie waśń są- siedzka jako taka, (a jak nie taka, to jakaś inna) ma się znakomicie i nic nie wskazuje na to, by w dającym się przewidzieć prze- dziale czasowym miało się cokolwiek zmie- nić! Poza przyczynami sporów, bo te oczy- wiście zmieniają się wraz ze zmieniającym się stylem życia. Zatem już nie o trzy palce zaoranej miedzy cała ta awantura, a o zbyt głośno pracującą wśród nocnej ciszy osie- dlowej spłuczkę w ubikacji. Tak, tak; znam przypadek ciągnącej się sprawy sądowej o to właśnie. I to bynajmniej nie w cudnym naszym kraju nadwiślańskim, lecz w kraju nadreńskim – także cudnym.


pojawia się wśród ludzi zdolnych do zacho- wań koncyliacyjnych i empatycznych, lecz zawsze musi mu dać asumpt do zaistnienia ktoś z natury niezdolny do współżycia z in- nymi. Ktoś taki robi rzeczy uniemożliwiają- ce innym możliwie normalną egzystencję na tym łez padole. Zasada: żyj i pozwól żyć innym, jest dla kogoś takiego całkowicie obca i niezrozumiała. Esencją egzystencji takiej osoby jest właśnie uniemożliwianie tym innym życia (nie w sensie dosłow- nym, choć i to się zdarza), bo wtedy ktoś taki dopiero wie, że żyje! W świecie bizne- su na przykład polega to na wzajemnym wyniszczaniu się, a nie na współpracy dla wspólnego zysku. W świecie polityki takoż, że o sektorze militarnym nie wspomnę. Za- tem syndrom Kargula i Pawlaka panuje nad światem, choć pewnie ten i ów zdziwiłby się niezmiernie, po uświadomieniu sobie tego faktu. Bo jakżeż to? Prezydent czy premier wielkiego państwa wraz z ministrami i ge- nerałami to tylko takie Kargule i Pawlaki przeniesione na wyższy poziom decyzyjny i sprzętowy? Ano tak właśnie. A w tle nie- śmiertelne, lecz metaforycznie rozumiane trzy palce zaoranej między, i odwet kosą. No i rzecz jasna „sąd sądem, a sprawie- dliwość po naszej stronie musi być” i do- bijemy się jej, choćby i z pomocą karabinu, w którym „zamek wylata”. Jak to powiadał Cześnik w „Zemście”?


„Wprzódy słońce w miejscu stanie! Prędzej w morzu wyschnie woda, Nim tu u nas będzie zgoda.”


A Aleksander hrabia Fredro znakomicie wiedział, o czym pisze – bo Kargule i Paw- laki są ponadczasowi i ponadklasowi.


Syndrom Kargula i Pawlaka nie


kro, bo w niej ta paskudna strona ludzkiej natury jest mniej niebezpieczna – co nie znaczy, że mniej dokuczliwa dla dotknię- tych jej emanacją. Tym bardziej, że inaczej niż w tej skali makro, nie każdy odpowia- da pięknym za nadobne, czyli nie każdy od razu sięga po kosę. Mimo uciążliwości sąsiada dotkniętego syndromem Kargula i Pawlaka jak palcem Bożym i konieczno- ści stałej obrony przed jego poczynaniami. A poczynania te bywają różne: od ciągania po urzędach i sądach i to przy kompletnym, wielokrotnie udowodnionym braku podstaw prawnych, po obmowę, awantury, różne złośliwości z wylewaniem fekaliów i wy- bijaniem szyb, po rękoczyny. Przy okazji zajęcie ma policja, różne straże, urzędy i sądy. I ktoś taki nie spocznie, dopóki nie zniszczy w ten czy inny sposób obiektu swojej nienawiści. W ten sposób co praw- da traci podstawę swej egzystencji, lecz po chwili ją odzyskuje, bo znajduje kolejną ofiarę. Znam historię waśni sąsiedzkiej, która zaczęła się od tego, że – utrzymując się nadal w konwencji przywołanego obra- zu filmowego – „Pawlakom” nie spodobało się, że „Kargule” zrobili sobie na balkonie balustradę . Taką zwyczajną, z gotowych drewnianych elementów. „A na co wam taka balustrada?” – padło pytanie i choć odpowiedź była grzeczna i rzeczowa, na- gle runął gmach sąsiedzkiej zgody. Mijają lata, a waśń trwa. W międzyczasie balu- strada stała się najsławniejszą w mieście, bo skutecznie zapewniła pracę policji, stra- ży miejskiej, urzędnikom różnych szczebli i różnych instytucji. Przy czym ciągle jest jedna i ta sama strona atakująca i druga stale broniąca się i usiłująca rzeczowo coś wyjaśnić. Oczywiście to pierwsze pytanie dawno poszło w zapomnienie, bowiem w międzyczasie „Pawlaki” wynalazły cały stos paliwa do podsycania płomienia kon- fliktu.


Mam wrażenie, że syndrom Kar-


gula i Pawlaka jest jednym z najważniej- szych zjawisk konstytuujących polskie społeczeństwo. Wszak bez niego nie mie- libyśmy znacznej części polskiej literatury narodowej z „Panem Tadeuszem”, „Ze- mstą” i oczywiście filmem „Sami swoi” na czele. Zatem – parafrazując tytuł ostatniej księgi „Pana Tadeusza” – powadźmy się! Bo to jedna z tych rzeczy, które wychodzą nam naprawdę znakomicie! I to przewrot- ne życzenie na rok 2019, składam wszyst- kim, którzy hołdują zasadzie: „moje musi być na wierzchu”, choćbym musiał „czapkę sprzedać, pas zastawić” – że znów zacy- tuję „Zemstę”, nieco zmieniając słowa Re- jenta. A wszystkim innym życzę wszelkiej pomyślności i dużo śmiechu!


Z dziejów wzruszającego związku słonia i mrówki…


Słoń i mrówka wybrali się na jabłka do cudzego ogrodu. Nagle usłyszeli, że zbli- ża się właściciel. Zamarli w bezruchu, po czym mrówka wyszeptała: - Schowaj się słoniu za mną; ja się nie rzu- cam tak bardzo w oczy…


Wróćmy może lepiej do skali mi-


Mrówka ze słoniem wybrali się na spacer. Po drodze był drewniany most nad rzeką. W połowie mostu mrówka odezwała się ra- dośnie:


- Słoniu kochany, ależ my tupiemy, co???


Mrówka wymyśliła, że trzeba ruszyć na emigrację. Przekonała do tego słonia i zło- żyli podania o paszporty oraz wizy. Mrówka wszystko dostała, a słoniowi odmówiono. Słoń popadł w czarną rozpacz. Mrówka też się martwiła, ale szybko wpadła na pomysł, jak temu zaradzić. - Nie martw się słoniu. Oboje wyemigruje- my. Tylko muszę ci przykleić dużo kromek chleba na bokach i założyć foliową torebkę na trąbę. I w taki sposób ruszyli do przejścia granicz- nego: słoń oklejony chlebem z torebką fo- liową na trąbie. Torebkę trzymała mrówka. Na granicy funkcjonariusz sprawdził jej do- kumenty, a następnie zażądał ich od słonia. Na to mrówka: - Jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby kanap- ki musiały mieć dokumenty! - Jak to kanapki? – Zdziwił się funkcjona- riusz. - A co? Nie widzi pan, że niosę sobie ka- napki ze słoniną na drogę???


Po wielu latach życia w stanie narzeczeń- skim mrówka i słoń postanowili sakra- mentalnie usankcjonować swój związek. A następnie skonsumować. Być może z po- wodu nadmiernych emocji temu towarzy- szących, słoń w nocy wyzionął ducha. Gdy rano mrówka zorientowała się w sytuacji, zapłakała gorzko. Następnie, pogrążona w najczarniejszej rozpaczy, wzięła łopatę i ruszyła do ogrodu, mrucząc pod nosem: Ja to mam szczęście… Tyle lat czekania, potem chwila przyjemności, a teraz tyle lat kopania…


MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH…


Cwaniactwo – coś, co idiocie zastępuje in- teligencję…


Jurek Ciurlok „Ecik”


KONTAKTY 41 | KONTAKTY |


Page 1  |  Page 2  |  Page 3  |  Page 4  |  Page 5  |  Page 6  |  Page 7  |  Page 8  |  Page 9  |  Page 10  |  Page 11  |  Page 12  |  Page 13  |  Page 14  |  Page 15  |  Page 16  |  Page 17  |  Page 18  |  Page 19  |  Page 20  |  Page 21  |  Page 22  |  Page 23  |  Page 24  |  Page 25  |  Page 26  |  Page 27  |  Page 28  |  Page 29  |  Page 30  |  Page 31  |  Page 32  |  Page 33  |  Page 34  |  Page 35  |  Page 36  |  Page 37  |  Page 38  |  Page 39  |  Page 40  |  Page 41  |  Page 42  |  Page 43  |  Page 44