search.noResults

search.searching

dataCollection.invalidEmail
note.createNoteMessage

search.noResults

search.searching

orderForm.title

orderForm.productCode
orderForm.description
orderForm.quantity
orderForm.itemPrice
orderForm.price
orderForm.totalPrice
orderForm.deliveryDetails.billingAddress
orderForm.deliveryDetails.deliveryAddress
orderForm.noItems
Złodziejka świata Sri Lanka


Sri Lanka zwana jest powszechnie „Łzą Indii“ bądź „Zielonym Rajem“. Legenda głosi, że Adam i Ewa po wypędzeniu z raju trafili właśnie na Sri Lankę. Każdego roku napływają tutaj tłumy turystów, aby dać się oczarować magii tego wyjątkowego kraju i zachwycić jego wszechobec- ną zielenią.


Mija 5 miesięcy, od kiedy przyleciałam na Sri Lankę, a za kolejnych 5 tygodni będę siedziała w samolocie do domu. Oprócz walizki wypcha- nej cejlońską herbatą, milionem kolorowych zdjęć i bibelotami ze słoniem przywiozę coś więcej. Coś dużo bardziej cennego. Będą to wspomnienia i doświadczenia, które kolekcjo- nowałam przez cały okres pobytu tutaj.


Moja relacja ze Sri Lanką nie była relacją ide- alną i rozwijała się bardzo powoli. Nasz proces wzajemnego poznania przeszedł wszystkie możliwe stany emocjonalne, od euforii przez frustrację, po wyciszenie i absolutną akcep- tację. W momencie, kiedy już się dotarłyśmy i nauczyłyśmy się siebie nawzajem, wiedzia- łam, że przyszedł czas, aby zrobić kolejny krok. Tym krokiem była podróż do Elli. Samot- na podróż do Elli. Większość moich podróży odbyłam sama, ale nigdy nie podróżowałam samotnie. W Azji zawsze towarzyszyli mi inni ludzie, przewodnicy, inni globtroterzy. Tym razem było inaczej. Wiedziałam, że muszę zrobić coś, na co do tej pory nie starczyło mi odwagi, a skoro Sri Lanka nauczyła mnie per- fekcyjnego przebywania samej ze sobą przez 24h na dobę, wiedziałam, że ten pierwszy po- dróżniczy samotny raz musi być przeżyty wła- śnie tutaj. Zaufanie, jakim obdarzyłam Sri Lan- kę, sprawiło, że podjęcie takiej decyzji wcale nie przyszło mi trudno. Wiedziałam, że jeśli chcę nauczyć się sama podróżować po Azji, to Sri Lanka jest do tego idealnym miejscem, a pragnienie odwiedzenia Elli było we mnie na tyle silne, że nic nie mogło mnie powstrzymać. Nie zawiodłam się.


Ella to zielona kraina położona w środkowej części Sri Lanki, słynąca z pięknych górzy- stych terenów, czystego powietrza i szlaków wędrownych. To właśnie przez Ellę przebiega słynny szlak kolejowy liczący ponad 150 lat. Będąc na Sri Lance nie mogłam pominąć wy- cieczki koleją. Poza tym pociąg to mój ukocha- ny środek lokomocji w Azji.


Wyruszając w sobotnie popołudnie, wsiadłam do pociągu „byle jakiego“ prowadzącego mnie do Colombo. Z biletu, ponoć klasy drugiej, nie wynikało nic, a już na pewno nie to, czy w ogó- le mam gwarantowane miejsce siedzące. Mia- łam…oczywiście, że miałam… w przedsionku, przy otwartych drzwiach, na moim własnym, prywatnym plecaku. Pociąg był pełny jak te wszystkie w indyjskich produkcjach filmowych. Miejsc siedzących oczywiście brak, a ja byłam jedynym białym człowiekiem w wagonie, jeśli nie w całym pociągu. Mimo mojej dość cho- lerycznej natury, podeszłam do sprawy jak na Travellankę przystało – z godnością uśmiech- nęłam się do siebie pod nosem i uznałam, że takie są właśnie uroki Azji, a lokalny pociąg to w końcu nie Orient Express. W Azji zawsze przychodzi taki moment, kiedy trzeba stać się Slumdogiem. Podróż do Colombo – pierwsze- go przystanku mojej podróży – trwała blisko 2h i po dotarciu do słynnej stacji kolejowej Colombo Fort poczułam się przez moment tak samo jak na Dworcu Viktorii w Bombaju. Mój znajomy, który mnie odebrał z dworca, pomógł mi dotrzeć do hostelu, pokazał mi jak inspiru- jące potrafi być Colombo nocą i przy okazji oznajmił mi, że… nie ma już biletów na po-


ranny pociąg do Elli. W sumie nie ma biletów na żaden pociąg do Elli aż do przyszłej środy. To był jedyny moment w trakcie całej podró- ży, kiedy strach zajrzał mi w oczy. Przecież ta historia nie mogła skończyć się w Colombo, oddalonym o 80 km od mojej wsi! Co ze mnie za podróżnik, który podróż kończy zanim ją po- rządnie rozpocznie?! Byłam wściekła na siebie i na wszystkich tych ludzi, którzy akurat tej nie- dzieli postanowili przejechać się pociągiem do Elli. Moje pretensje do świata były oczywiście absurdalne i ta frustracja w żadnym stopniu nie usprawiedliwiała mojej własnej, osobistej głupoty. Bilety mogłam przecież sobie zare- zerwować odpowiednio wcześnie, ale po co, skoro pociąg jest taki wielki, a ja taka mała… „Mądry Polak po szkodzie“. Sytuację udało się jednak opanować i znaleźć inne rozwiązanie. Mój znajomy wykonał ok. 15 telefonów do zna- jomych przyjaciół swoich znajomych (chyba jakoś tak to było) i w końcu udało się zrobić rezerwację na autobus do Badulli z przesiadką w Bandaraweli, skąd mogłam dotrzeć bezpo- średnio do Elli. Pociąg powrotny do Colombo też udało się zorganizować, więc sytuacja zo- stała opanowana.


Elli.Co by się nie okazało, że znowu czegoś zaniechałam, udałam się w pierwszej kolej- ności na dworzec kolejowy po odbiór biletu na pociąg na następny dzień. Na szczęście rezerwacja była w systemie i nawet z biletu w końcu coś wynikało, a mianowicie numer miejsca siedzącego. Uspokojona tym faktem wyruszyłam w swój długo planowany trekking na Little Adam’s Peak. Trekking okazał się bardzo przyjemną i mało uciążliwą fizycznie wędrówka w otoczeniu pięknego krajobrazu zielonych wzgórz, plantacji herbaty i ogro- dów. Już po godzinie 11:00 byłam na szczycie i cieszyłam oko otaczającym mnie pięknem. Po zejściu z Little Adam’s Peak udałam się w stronę słynnego mostu kolejowego Nine Arch Bridge, który stanowi najchętniej odwie- dzany i fotografowany punkt widokowy nie tylko w Elli, ale i na całej Sri Lance. Zejście do miejsca, gdzie rozpościera się to pasmo kolejowe do łatwych nie należało i wymagało sporej sprawności fizycznej, ale dla prawdzi- wego podróżnika nie ma rzeczy niemożliwych. Po całodniowej wędrówce szlakami doliny Elli dotarłam do mojego malowniczego pensjona- tu, wzięłam prysznic i udałam się na zasłużony posiłek. Mimo, że w samej Elli spędziłam tylko jeden cały dzień, udało mi się odwiedzić miej- sca, które sobie zaplanowałam, naładować baterie, odzyskać spokój i zregenerować siły. Podróż powrotna pociągiem była tylko wisien- ką na torcie całej wyprawy.


Na drugi dzień świtem dotarłam na dworzec autobusowy w Colombo. Po drodze udało mi się jeszcze o 5:00 rano zrobić zakupy na lo- kalnym bazarku i zaopatrzyć w wodę, owoce i przekąski. Na dworcu pojawiłam się odpo- wiednio wcześnie, więc byłam świadkiem pale- nia kadzidła w autobusie i odprawiania modłów do Buddy o szczęśliwą podróż. Moja pierwsza myśl była taka, żeby pod wpływem zapachu palonego kadzidła, z pustym żołądkiem nie paść na dzień dobry w tym autobusie, ale z drugiej strony „strzeżonego Pan Bóg strze- że“ i ostatecznie było mi już wszystko jedno. Podróż była długa i mozolna, ale piękne, zielo- ne widoki rekompensowały mi wszystkie trud- ności. Około godz. 15:00 dotarłam do uroczo położonego pensjonatu na wzgórzu, z którego widok rozpościerał się na całą dolinę Elli. Za- równo krajobraz jak i miejsce, do którego udało mi się dotrzeć, były dokładnie tym, co do tej pory mogłam obserwować tylko na pocztów- kach bądź zdjęciach na instagramie. W koń- cu poczułam, że jestem częścią tego miejsca, a ono ugościło mnie całym swym dobrodziej- stwem – pięknem krajobrazu, czystym powie- trzem i świętym spokojem, czyli dokładnie tym, czego pragnęłam i po co przyjechałam. To był dopiero początek…


Przez resztę niedzieli odpoczywałam i odsy- piałam ostatnie 24h mozolnej podróży. W po- niedziałek rano przywitał mnie piękny, zielony widok za oknem – dokładnie taki, jaki sobie wymarzyłam. Pierwszy raz od dawna nie mu- siałam się nigdzie spieszyć, mailować do biu- ra i pić herbaty w biegu. W końcu miałam to, czego wielu ludziom brakuje – spokój i czas. Bardzo długo siedziałam tego poranka na ma- lowniczym, mahoniowym tarasie, otoczonym zielenią, popijając z porcelanowego imbryczka cejlońska herbatę i ciesząc oko otaczającymi mnie urokami przyrody. W końcu około 10:00 rano włożyłam na nogi moje ukochane san- dały, którymi zeszłam Indie i całą Azję Połu- dniowo – Wschodnią i wyruszyłam na podbój


KONTAKTY | 35 KONTAKTY |


Mimo, że w podróży spędziłam łącznie ponad 20h, przemierzyłam ponad 600 km, z czego 13 km przeszłam o własnych nogach, a do domu wróciłam brudna, śmierdząca i okrop- nie zmęczona – warto było. Ella okazała się najpiękniejszym miejscem, jakie do tej pory odwiedziłam na Sri Lance. Stała się zielonym remedium, lekarstwem na tęsknotę za byciem w drodze i sanatorium dla duszy w jednym. Ella to magiczna kraina, do której chce się wracać. Mimo, że mam świadomość, iż koniec mojej przygody ze Sri Lanką zbliża się nieuchronnie i pewnie minie sporo czasu, zanim się znowu spotkamy, do Elli będę wracać w myślach bar- dzo często. Ella będzie dla mnie zawsze sym- bolem pierwszej samotnej wyprawy po kraju azjatyckim, symbolem wewnętrznego spełnie- nia, zieloną kropką na mojej podróżniczej ma- pie świata, na myśl o której zawsze będę się uśmiechać. To był zaszczyt móc cię poznać, Zielona Bajko.


Paulina Grzelka


@travellankacejlon - 30-letnia singielka; podróżniczka kochająca życie; pasjonat- ka obcych kultur i religii; studentka prawa i ekonomii; złodziejka świata.


Blog:


https://travellankacejlon.wordpress.com/ Facebook Fanpage: Travellanka - moja historia o Cejlonie


Page 1  |  Page 2  |  Page 3  |  Page 4  |  Page 5  |  Page 6  |  Page 7  |  Page 8  |  Page 9  |  Page 10  |  Page 11  |  Page 12  |  Page 13  |  Page 14  |  Page 15  |  Page 16  |  Page 17  |  Page 18  |  Page 19  |  Page 20  |  Page 21  |  Page 22  |  Page 23  |  Page 24  |  Page 25  |  Page 26  |  Page 27  |  Page 28  |  Page 29  |  Page 30  |  Page 31  |  Page 32  |  Page 33  |  Page 34  |  Page 35  |  Page 36  |  Page 37  |  Page 38  |  Page 39  |  Page 40